Joniec-Team na czarnym lądzie.
Dziś dotarliśmy do Maroka. Próba kupienia biletu o 13:57 i zdąźenia na prom odpływający o 14:00 zakończyła się fiaskiem co poskutkowało koniecznością dopłaty 33E za przebookowania na godzinę 16. Jak mawiają, co nagle to po diable. Płynęliśmy z Algieciras do Ceuty [mała hiszpańska enklawa na północnym krańcu Afryki). Odprawa graniczna byla dopiero podczas opuszczania Ceuty. Przekraczanie granicy trochę się przedłużyło w związku z tym, źe nie jadę swoim samochodem i mam mój motocykl na pace. Suma sumarum po półtoragodzinnym lataniu od okienka do okienka i od okienka do inspektora głównego, który paląc papierosa i rozmawiając przez komórkę próbował podbić dokument znajdujący się w mojej dłoni, udało nam się wjechać do Maroka.